Granie, jak większość rzeczy w życiu, w odpowiedniej ilości i w odpowiednim charakterze, nie szkodzi. Nie zaszkodzi też, żeby podchodzić do grania odpowiedzialnie, zwłaszcza jeżeli chodzi o dobrostan najmłodszych dzieci. Jak dozować i dobierać gry dla naszych pociech?
Nie wszystkie gry są odpowiednie dla wszystkich odbiorców. Wydaje się, że jest to sformułowanie oczywiste. To samo możemy powiedzieć o filmach, nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby siedmiolatkowi pokazywać “Szczęki” czy “Czas Apokalipsy”. Nawet dla nastolatków nie każdy film będzie odpowiedni, ciężko wyobrazić sobie chłopaka czy dziewczynę z wczesnego liceum, który dobrze zareaguje na “Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego, nie mówiąc o tym, że film ten źle zrozumiany, może wywołać wybuch niezdrowej ksenofobii. Podobnie z książkami. Nikt zdrowy na umyśle nie dałby w ręce dziecka “Lolity” pióra Vladimira Nabokova.
Dlaczego w takim razie zakładamy, że wszystkie gry komputerowy powinny bezwzględnie być dostępne dla osób w każdym wieku? Przecież na przestrzeni lat nie brakowało informacji o tym, że jedenasto, dwunasto czy trzynastolatek miał problemy z prawem czy przejawiał niezdrową fascynację przemocą, ze względu na obcowanie z grami w rodzaju “Grand Theft Auto”, “Call of Duty” albo “Hatred”. Nie ma się co oszukiwać, rynek gier skierowany jest dla szerokiego grona odbiorców, ale nie każdy tytuł jest uniwersalny. Oczywiście wzorem filmów wiele pozycji jest “ugłaszczanych”, a przemoc, kwestie seksualne czy dotyczące substancji zakazanych są bardziej sugerowane, niż faktycznie prezentowane, niemniej nie wszystkie gry wideo będą odpowiednie, jeśli nasze dziecko do nich nie dorosło.
Oczywiście wszystko zależy od stopnia rozwoju młodocianego. Pewnie wielu czytelników pamięta jeszcze czasy, kiedy w sekrecie przed rodzicami, albo wobec ich zupełnej niewiedzy, zagrywało się we wczesne wersje strzelanin, gier akcji, albo nawet gier o zabarwieniu erotycznym (Leisure Suit Larry, ktokolwiek?) i nie wynikła z tego żadna skaza na ich psychice. Oczywiście rodzice lubią przesadzać, a treści kontrowersyjne w grach… cóż, nawet pomimo rozwoju techniki, wciąż pozostają bardzo umowne. Nawet współczesny sposób prezentacji wciąż nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z grafiką renderowaną komputerowo, a nie rzeczywistością. Nie mówiąc już o tym, że dzieci są różne: bardziej i mniej rozwinięte, bardziej i mniej empatyczne, bardziej i mniej świadome. Każdy dochodzi do dorosłości w swoim tempie. Są dwunastolatkowie, którzy są na takim etapie rozwoju, że rozumieją pojęcie i powagę wojny, a są tacy, u których prezentacja przemocy może wywołać niepokój czy niezdrową fascynację. Sami najlepiej znamy swoje dzieci. Najlepiej byłoby, gdybyśmy zapoznawali się z danymi tytułami, przed ich zakupem dla swoich pociech, chociażby poprzez przejrzenie filmików z gry, których w sieci nie brakuje.
Na potrzeby rodziców, którzy mają problem ze stwierdzeniem czy dany tytuł jest odpowiedni dla ich pociech, powstały organizacje ESRB (na rynki amerykański i kanadyjski) i PEGI (na potrzeby rynków europejskich). W ramach systemu PEGI na pudełkach z grami umieszczane są oznaczenia dotyczące sugerowanego wieku, dla jakiego przeznaczone są dane produkcje. Dzielą się one na gry dla osób powyżej 3 lat, 7 lat, 12 lat, 16 lat i 18 lat. Pierwsze dwie cyfry, oznaczające gry odpowiednie dla dzieci, oznaczone są pomocniczo kolorem zielonym. Gry dla nastolatków cechuje kolor pomarańczowy. Produkcje dla dojrzałych graczy, powyżej 18 roku życia, to już barwa czerwona. Jak już wspomniałem, decyzja PEGI nie powinna być dla rodzica ostatecznym wyznacznikiem, bo przecież to rodzic wie najlepiej, z jakim materiałem może obcować jego dziecko. Z pewnością jednak te oznaczenia będą pomocne, zwłaszcza dla mamy i taty, którzy nie grają na co dzień.
Dodatkową pomocą dla rodziców będą stosowane przez organizację PEGI tak zwane “deskryptory treści”. Są to oznaczenia, które pozwolą na łatwą identyfikację potencjalnie groźnych zawartości danych produktów. Są to: przemoc, wulgarny język, strach, hazard, seks, używki i dyskryminacja. Dzięki temu możemy mieć większą kontrolę nad konkretną zawartością, na jaką jest wystawiane dziecko. Jeżeli wiemy, że nasza pociecha ma skłonności do hazardu, to możemy unikać produkcji z oznaczeniem “hazard”. Jeżeli nasza latorośl należy do mniejszości etnicznej czy narodowościowej, to na wczesnym etapie życia możemy nie chcieć, aby zobaczyło jak w praktyce wygląda rasizm i wykluczenie.
Warto jest umożliwiać swoim pociechom dostęp do wirtualnej rozrywki, jednocześnie nie ma niczego złego w filtrowaniu treści do jakich mają dostęp, zwłaszcza ci najmłodsi. W dzisiejszych czasach jest to łatwiejsze niż kiedykolwiek, wystarczy odrobina wiedzy i pracy. “Wszystko jest dla ludzi” sprawdza się również w wypadku gier komputerowych. Oby z umiarem i rozmysłem. Tak jak na wielu innych polach w życiu i wychowaniu.